04 maja 2008, 22:08
Przyleciałam, po 2,5 godziny lotu ciagłych myśli o nim.. w koncu wyladowalam... odprawa trwala w nieskonczonosc a jedyna moja mysl to byl on.. chec zoabczenia go chec poczucia jego ramion obejmujacyh mnie, ciepla bliskosci jego....chec dostanie tego o czym tak dlugo marzylam... odprawa zakonczona teraz czekanie na bagaz... niby pusta sala odbioru bagazy tylko moj lot.. a mimo to i tak kolo 15 min czekania na bagaze....dlamnie to była wiecznosc... bo wiecznoscia jest chodzby minuta czekania kiedy sie wie ze juz niedaleko czeka osoba ktora sie tak pragnie... mimo ze byl odemnie sporo starszy.. cos nas laczylo, nie wiem do tej pory nie umiem sobie odpowiedziec na to pytanie, czy to byla/jest jakas wiez czy tylko czysta namietnac ktora polaczyla dwoje ludzi..... kiedy juz odebralam bagaz droga.. do wyjscia te sekundy ktore mnie dzielily zeby go zobaczyc.. uczucie nie do opisania a jedyne z czym umiem je opisac to z emocjami z jakimid ziecko czeka az wreszcie bedzie moglo rospakowac prezent bozonarodzeniowy... bo tym dlamnie to bylo.. prezentem danym od losu, mozliwosc spedzenia tych kilku dni w totalnej beztrosce z osoba z ktora sie czulam .. jak bogini..... nareszcie wyjscie szybkie spojrzenie... jest.. moment w ktorym mnie objol przytulil..... czulam sie jak by nie istanial swiat... jak bym byla tylko ja i on... czulosc z jak jego rece mnie objely mocno przycisnely do siebie byla cudowna cieplo ktore oddawal ten uscisk napelnily mnie cieplem i dodaly "skrzydel" droga z lotniska do miejsca w ktorym mialam spedzic kolejen e kilkanascie dni.. byla hymm dziwna.. badanie siebie atrzenie w oczy... w ktorych bylo widac wstrzymywana zardze.. chec bliskosci ze zoba... pocalunki ktore powodowaly cieplo przebiegajace po calym ciele... to jest wlasnie to.. nie wiem moze to wynika z mojego dziwnego pogladu na zycie ale wlasnie od pocalunku takiego glubiego moze sie wiele zaczac.. ten pocalunek wyrazal wszystko wyrazal namietnasc czulosc troske.... wtedy wlasnie uswiadomilam sobie ze strach ktory mialam w samolocie strach jak to bedzie... jak to wszystko wyjdzie byl tylko strachem niczym wiecej.... ten pocalunek zniwelowal wszystkie watpliwosci i spowodowal ze bylam sklonnna sie oddac w jego rece juz od zaraz....dalsza droga.. to byla katorga.. bylo to jak prezent ktory juz dano ale nie pozwolono odpakowac... podeszlismy do domu.. wiedzialam juz od pcozatkuz e dom ejst pusty wspolokatorzy byli w pracy kiedy otworzyl dwrzwi wemnie az cos zadrzalo wiedzialam... co zaraz nastapi.. wiedzialam ze zaraz bede mogla odpakowac prezent.... Drzwi sie zamknely nie zdazylam zdjac kurtki a poczulam jego rece oplatajace sie na mojej tali i odwracajace mnie w jego strone.... i do tego pocalunek.. pocalunek ktory wyrazal sam w sobie namietnasc jaka czul do mnie, pocalunek ktory dla kobiety jest tym sygnalem , pocalunek ktory wyzwala rzadze i powoduje... ze wychodzi z nas zwierzak... to walsnie ta glopia czynnosc niby zwykly pocalunek ale to on powoduje ze pozbywamy sie wszelkich barier ktore zostaly w nas wytworzone przez spoleczenstwo..... wąłsnie ten werwor walki jezyków warg.. jeszcze podbudził chec kochania sie z nim... wiedzialam ze tak bedzie ta wzajemna rzadza byla zbyt dlugo wstrzymywana... od pocalunku sie zaczelo..w czasie gdy ansze usta byly caly czas zlaczone powoli stapalismy w strone pokoju... poczym przycisnol mnie do sciany i zaczol calowac jeszcze namietniej, abrdziej agresywnie... zamienilismy sie w dwa zwierzaki ktore nieczego nie rpagnely bardziej niz poalczenia sie, stania sie jednoscia.... przycinaol mnie do sciany, moje rece zaczely krazyc najpierw sciagnelam z niego koszulke , rece krazyly po golym torsie... .. zaczełam mu rozpinac spodnie on nie wytrzymał chciał poczuc moja angosc, zaczoł rozpinac guziki na mojej bluzce, ale zardza była tak silna ze reszta guzikow nagle tylko poleciala na ziemie.. nie obchodzilo mnie to chiałam czuc jego nagosc czuc moje cialo przywarte do jego... w werworze walki z ubraniem caly czas mnie calowal kiedy juz pozbyl sie ze mna bluzki zaczol mnie calowac po szyji dekoldzie... doprowadzal mnie do szalenstwa.... nagle nawet nie wiem kiedy to sie stalo.. znaleslismy sie na dywanie.. ja na nim okrakiem.. calowalismy sie nadal nasze rece bladzily po nagich juz caialach partnera... wpadlismy w wir milosci przewracalismy sie po podladze.. rekoma badajac wzajemnie swoje ciala.... bylismy jak 2 narkomanow ktora ncizego wiecej nie rpagnela niz zlaczenia sie stania sie jednoscia... kiedy ten moment nastapepuje czlowiek czuje sie jak w niebo... kiedy zlaczylismy sie zapomnialam o borzym swiecie.. nie wiem ile sie kochalismy... bo zapomnialam o tak blachej rzeczy jak czas......wtedy mialo znaczenie tylko jedno byc z nim byc blisko byc jednoscia... w koncu nastapil ten moment moment w ktorym dostalismy swoja ekstaze.. moment ktory powoduje ze czuje sie spelniona .. sa dlamnie dwa najpiekniejsze momenty w sexie.. moment kiedy to w koncu zlacze sie z kochankiem i moment kiedy dochodzimy... kiedy widac w oczach mezczyzny ta nieopowanowana przyjemnosc i moment w ktorym opada na ramiona kochaki.. i przytula ja daje czulego calusa.... te 2 momenty sa dlamnie cala sentencja erotyzmu, sexu.. to one sprawiaja ze kocham to... i nie wyobrazam sobie zycia bez tego... moment kiedy kochankowie sa rozpaleni do czerwonosci i w koncu sie poalcza i moment kiedy w pelni staja sie jednoscia moment szczytowy:) po tym wszystkim lezelismy jeszcze dlugi czas wciaz zlaczeni i mocno wtulajacy sie w partnera.... po tym wszystkim czuam sie cudownie lezalłam przytulona do sosoby przy ktorej czlam sie cudownie.. moje odzucia emocje ktore były we mnie sa nie do opisania... zdarzenia ktore nastapily pzez kolejne kilka dni byly rzeczami ktore nauczyly mnie jak cenny jest czas.. bo zdazenia tych kilku dni pozostana w mojej pamieci sadze ze na wiele wiele lat a nawet na zawsze... mimo ze wiem iz z ta osoba to nigdy wiecej sie nie powtorzy nie zaluje tego wyjazdu nie zaluje tych dni spedzonych z nim.. bo zostana one w mojej pamieci...
pierwszy dzien pobytu tam.. był pełen namietnosc, pasji... był to dzien... ktory jednoczesnie wykancza człowieka i daje mu niesamowita siłe wewnetrza..... siłe radosci..... siłe chwila cudownych...........chwil ktore pozostaj w naszej dzuszy na całe zycie:) po zdarzeniach ktore opisałam w czesci 1 nastapił chwile ktore moge nazwac pieknymi.... bo rzadza została juz zaspokojona.... kiedy dotarlismy jzu do siebie... poszlismy zaniesc rzeczy do pokuj zmeczona po podrozy i hym dosc wyczerpujacych czynnosciach ktore miały miejsce chwile wczesniej... miałam ochote na prysznic.. prysznic ten owszem wziełam ale nie samotnie:) wzielismy go we dwujke... jest to jedna z rzaczy ktora daje niesamowita bliskosc i jest dlamnie niesamowicie podniecajaca:P... kroplne wody wpływajace po ciałąch włsoach... widok ktory jest prosty aczkolwiek niesamowicie sexowny.... mokres włosy opadajace na piersikrople spływajace po nic.. to jest widok ktory chyba akzdego faceta rozmiekczy tak samo jak widok kropel spływajacych po skroniach czy torsie faceta.... kiedy tak stalismy w strugach wody zsotałam delikatnie przywarta do sciany i zaczoł mnie całowac .. skonczyłam tylko do wafla sie skasowało:P a dzis nieche mi sie psiac jeszcze raz:)